Opuszczone kościoły – Żeliszów oraz Stare Jaroszowice

posted in: Blog | 0

W Żeliszowie byłem drugi raz. Za pierwszym razem, gdy robiłem sesje ślubną Anity oraz Artura. Teraz pojechałem tam dla siebie, po swojemu.

Pierwotnie cele były dwa. Pierwszy, opuszczony kościół w Tomaszowie Bolesławieckim – zabity dechami oraz kłódkami, nie dało się wejść. Drugim etapem miał być kościół ewangelicki w Żeliszowie.

Nawigacja odpalona, prowadzi mnie przez małe wioski w okolicach Bolesławca. Jadąc przez miejscowość zwaną Starymi Jaroszowicami, po mojej lewej stronie widzę wieżę kościoła. Gdy zbliżam się bardziej, widzę zawalony dach – Osz!!! Świetna niespodzianka po zażenowaniu w Tomaszowie. Czym prędzej szukam miejsca na postój. Pakuję sprzęt, statyw, zakładam czapkę i rękawice – prószy śnieg.

W głowie mam pytania, co się stało z tym kościołem? W moim kierunku idzie miejscowa(zapewne) Kobieta. Uprzejmie pytam, czy wie co się stało z tym obiektem. Nie dość, że dostałem odpowiedź to jeszcze załapałem się na oprowadzenie po cmentarzu :) Z tego miejsca pozdrawiam Tamtą Panią.

Zobacz poprzedni artykuł http://www.wojciechdziadosz.pl/opuszczony-browar-sobotka

Od prawie 45 lat ten kościół jest zniszczony, dach zerwany, cmentarz podupadł. Groby zostały zbezczeszczone oraz splądrowane , miejscowe katakumby, gdzie znajdowały się żeliwne trumny – ograbione. Aż nie chce się wierzyć! Na bramie cmentarz widnieje data: 1855 na jednym słupie, a na drugim 1817. Wewnątrz kościoła rosną małe drzewa, na ścianach można jeszcze znaleźć niemieckie napisy. Wejście na drugie piętro i nawy, od dawna nie istnieje. To musiał być piękny obiekt

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kończę mój krótki pobyt w tym miejscu, tym bardziej, że chcę jeszcze sfotografować obiekt w Żeliszowie. Wsiadam do auta i powoli sunę przez ośnieżone drogi.

Kościół ewangelicki obecnie nieczynny wybudowany w latach 1796-97 przez Carla Gottharda Langhansa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tyle by było ciekawostek z mojego wyjazdu gdyby nie droga powrotna do Wrocławia. Szklanka przez 90km autostrady, nie ważne czy jechałem 50km/h czy 90km/h – i tak i tak auto chodziło na boki :) Ale to już nie fotograficzna opowiastka.

Pozdrawiam,

Wojtek